Zobaczyłam wzór gdzieś w czeluściach internetu i było oczywiste, że muszę, bo nie wytrzymam.
Prosty, ale jakże efektowny, w zależności od użytych kolorów.
Czyli chevron crochet, jakby ktoś szukał :)
Mój chevron to będzie dziecięcy kocyk, marynarskie zestawienie kolorów,
ani dziewczęcy, ani chłopięcy, bo nie ma jeszcze odbiorcy :)
Szeroki na 75 cm, docelowo długi na 100, choć do tych stu brakuje jeszcze co najmniej połowy ;)
Ale macham szydełkiem wytrwale, więc jestem dobrej myśli ;)
A poza tym chevron można dowolnie modyfikować, trzeba tylko zachować zygzakowatość,
i mam już jakąś wizję następnego tworu :)
Przygotowałam wszystkie materiały, muliny nawinęłam na bobinki ...
i na tym rzecz się skończyła.
Jakoś nie było mi z Biedronką po drodze.
Długo to trwało, aż nawet
Kasia się zaniepokoiła, czy aby nie zapomniałam o haftach :)
Nie zapomniałam :)
Kilka dni temu wygrzebałam haft i idzie fantastycznie,
widocznie trzeba było mi odpocząć od krzyżyków.
Od pażdziernika minęło sporo czasu..
No to troszkę jeszcze dorobię, żeby było co pokazywać ;)